Moja przestrzeń na refleksji i wariacji rozrzucanie.
Z miejscem na nadzieję, wątpliwości, zachwyt, świata skromne pojmowanie, naiwną mą w człowieka wiarę, słów, dźwięków i obrazów cytowanie...
„Wszystkie Ele proszone do środka”, „Wchodź, mimo że śpię” – tymi i podobnymi napisami, Córa obkleiła dzisiaj drzwi swojego pokoju. A to na powitanie Babci, która jutro ma do nas zawitać (babcie i dziadkowie mieszkają daleko i każdy Ich przyjazd to radość nie do opisania oraz zabawy od świtu do nocy przez wiele dni).
*
Deszczowy wieczór, ale smakowity. Skosztowałam „Cymesu” – musicalu Niezależnej Manufaktury Tanecznej. I znowu miałam okazję przekonać się, jak silnie oddziałuje na mnie muzyka i poczuć jak przemawia taniec (wciąż świeże doznanie). Podelektowałam się, a nawet nasyciłam na pewien czas. Najsmaczniejsze kąski zapakowałam i zamroziłam w pamięci – wyciągnę, gdy nastanie „teatralna zima”.
Piękne przygotowania na przyjazd Babci… Mój syn też bardzo przeżywa spotkania z dziadkiem z Polski, którego widuje bardzo rzadko. Piosenka – bardzo ładna, choć smutna… Pozdrowienia serdeczne i uściski!!!
Sterta rzeczy do prasowania rośnie, okna upominają się umycia, a my… codziennie po obiadku odwiedzamy różne miejsca wrocławskie – parki, ulubione i nowe zakątki. I podziwiamy. I zachwycamy się. I odkrywamy na nowo. I spotykamy się z naturą, i z książką, i ze znajomymi. I Córa pstryka wszędzie fotki. I impresjami się napełniamy. I uciech sobie nie skąpimy.
Doszłam do wniosku, że w Czasieniełatwym, więcej sił i radości dadzą nam wesołe wspomnienia niż patrzenie w czyste okna.
*
A wczorajszego wieczoru uwiódł mnie teatr tańca przy dźwiękach wspaniałych. Wrażenia cudne oraz odczucia, których się po sobie nie spodziewałam. Oniemienie ze wszech miar pozytywne.
Ileż można wyrazić ruchem, dotykiem – w tym przypadku w pełni świadomym, wypracowanym – ale ileż sobie codziennie opowiadamy gestami. Poza słowami. I przytomnie i, a może przede wszystkim, poza świadomością.
*
NIEBAwem maj! Miesiąc mój ulubiony, niezależnie od tego jak tuzinkowo to brzmi.
Maj pełen wielu wyjątkowych dla mnie dni przetasowanych z nieuniknionymi doznaniami trudnymi.
{Jak osobliwie miesza nam, śmiertelnym, Opatrzność cierpienie i radość w jednym pucharze.} /Tomasz Mann/
Ciesze się, że tacy jesteście zabiegani pozytywnie i łapiecie doznania tuitam. Pozdrawiam z mazur. jeszcze mało zielonych, ”cofniętych w rozwoju” roślin
Masz słuszną słuszność z tymi oknami A radość z byle czego ( zwykliśmy tak nazywać te cudowne dla niej powody- przyrodę, bliskość, słoneczko na niebie) pomaga i daje siłę.
Co do okien, to moja córka ostatnio zrobiła mi miłą niespodziankę – przyszłam z biura i…były umyte. Ja też wolę ten czas ulotny łapać w skrzydła stesknione za wiosną. Sprawy ważne, mniej ważne i nieistotne segregują się chyba z upływem czasu nieco inaczej.
Marto, tak, próbujemy sycić się tymi chwilami; mi suknie tancerek skojarzyły się z płatkami kwiatów – ale i Twoje, i moje wrażenia wiosenne są. Ulu, owszem, bezcenne powody radości zwiemy miałko marginalizując ich znaczenie, a moc w nich wielka. Sylwio, masz rację, warto energię poświęcać na tworzenie i układanie spraw istotnych, bo te nieważne ułożą się same.
Przeczytałam dziś mejla od Zwierciadlanej Duszy (dziękuję!) z pytaniem, czy wszystko u mnie dobrze, bo się nie pojawiam na blogowisku. I uświadomiłam sobie, że nawet tego świata – wirtualnego, acz pełnego rzeczywistych, w większości przyjaznych, ludzi – zaczęłam unikać. Że znowu się izoluję. Opatulam się w szczelny kokon. Owijam w odosobnienie.
Na pytanie: „co słychać?” nie umiem odpowiadać. Nie umiem, nie lubię, czy nie chcę? Sama nie wiem. Wysyłam w eter lakoniczną odpowiedź. A odbicie przeze mnie pytania konweniuje z oczekiwaniami większości pytających i z przyjemnością od razu zasypują mnie własnymi nowinkami. Mnie to akurat nie przeszkadza, chyba muszę przyznać, że jest nawet na rękę, bo choć mówię niechętnie, to słuchać lubię.
Ale są takie zdarzenia, wobec których jestem bezsilna i aby nie udzielać odpowiedzi wycofuję się i zamykam w sobie. A gdy muszę wyjść do świata, przyczepiam uśmiech na twarz, co jakiś czas retuszuję, przyklepuję, by z którejś strony nie odpadł i wmawiam (światu, ale i sobie), że wszystko dobrze. Wszak jakoś radzić sobie trzeba. Co mi da, że się rozkleję i pozwolę szczelinami wyciekać żalom. Trudów od tego nie ubywa raczej.
Gram? Nie! Licha bowiem to aktorka, która potrafi się wcielić w jeden rodzaj roli. Poza tym, nie robię tego do końca zamierzenie, nie trenuję, nie przygotowuję się. To raczej trochę poza moją świadomością.
Barykaduję się? Chyba tak. Zastawiam się z każdej strony, chowam przed światem i ludźmi. Niechętnie rozmawiam. Apatycznie odbieram telefony. Unikam tego, z kim spotkać się nie muszę.
Bo mi tak wygodnie? Absolutnie nic wspólnego to z bezpieczeństwem nie ma. To wręcz zagraża mojemu wątłemu jestestwu. A mimo to od wielu lat to czynię. Sama w sobie i ze sobą próbuję pojednać się z różnymi świata niesprawiedliwościami. Zdradzają mnie tylko oczy. Ale kto dziś ludziom w zwierciadła ich dusz spogląda?…
Wszystko się zieleni w tej części Globu, więc i ja się zazielenić spróbuję lub przynajmniej nie będę się zasłaniać. Nadzieję się nadzieją! Wyjdę ze schowka.
Cieszę się, że wyszłaś tu do nas. Też czasami przeżywam podobny stan, barykadowania się w sobie i emocjach, więc Cię rozumiem. Trudno wtedy jest się przełamać i zrobić ten pierwszy krok. Dobrze, że o tym opowiadasz – myślę, że to jest właśnie ten krok Pozdrawiam serdecznie!
Oddzieliłam ten tekst od Ciebie i przeczytałam, jak fragment literatury. Jest naprawdę piękny literacko, poetycki, błyskotliwy językowo. Zachwycił mnie. Wiem jednak,że słowa mają źródło w konkretnych zdarzeniach, stanach Twojego ducha, zawirowaniach. To, że każdy ich doświadcza jest marną pociechą. Jedyną jest przemijalność, zmiana. Oby na lepsze
Marto, ja też się cieszę. Zwykle wiele od Was czerpię i chyba na chwilę o tym zapomniałam. Dhof, dziękuję Ci – za Twą, tak bliską mi, obecność, za możliwość obcowania z Twoimi myślami i za słowa krzepiące!
Zima była zbyt długa i zbyt sroga. Życie nie bywa czasem lepsze. Po czasie nawet wiara w jutro przestaje pomagać, bo to jutro wciąż się oddala. Wiem też jak to jest jak wysychają łzy i jak nie chce się odpowiadać na słowa – co słychać. Ale wiedza to za mało by pomóc ujść smutkom w niepamięć. Może czas. Może jakaś drobna przyjemność. Piosenka. Kolorowy kwiatek. Może coś w końcu zwiastuje prawdziwą wiosnę…
Noo nieeeee kochana Joa-to ja Ci pokiwam paluszkiem;) i mozesz nawet ”zzieleniec” byle nie ze zlosci,ale z rozkwitania Powiem tak,ja dobrze wiem co znacza Twe litery… Czasem,lecz odpowiedniej osobie ,nalezy powiedziec co sie czuje,wyzalic,wyplakac…a potem odwaznie powiedziec czego potrzebujesz i jaka pomoc Ci sie przyda,to konieczne choc trudne na poczatek.Takie otworzenie sie juz samo w sobie jest wielkim krokiem ,podobny postawilas tu,piszac nam wielka rzecz o sobie.Wiec proponuje: kokon do kosza! Usmiech ,ale taki z duszy ,na twarz…by sie az oczy smialy i znajdz w sobie odwage na to, by kazdego dnia zrzucic otoczke zamykajaca Cie przed swiatem.Jest wieluuuu dobrych ludzi,na wielu mozna liczyc,czasem pomagajac komus czerpiemy sile i wiare w lepsze jutro Prosze sie wiecej nie smutkac,a jak przyda Ci sie nasze pisanie przed zamykaniem, to pisz…pisz….i jeszcze raz pisz …a my bedziemy zdzierac z Ciebie fasade smuteczkow i zamieniac je na kaweleczki radosci.Glowa do gory ,dasz rade kochana .Bo kto, jak nie my ”babeczki” ;P
Joa- podczytalam Cie u Mary pieknie to napisalas ,proponuje bys na nowo i pieknie odkryla siebie sama napisalas ze to cudowne ;P wiec oczekuje potwierdzenia tych slow wobec Twojej osoby pozdrawiam
Joa, powszechnie wiadomo, że łatwiej nieść ciężar we dwoje niż w pojedynkę, ale okazuje się, że i małe łapki wirtualnych przyjaciół mogą odrobinkę pomóc Więc bywaj z nami jak najczęściej
Holko, czasem mocniej, czasem słabiej, ale czuję bluesa; dziękuję za wysłaną energię Sylwio, ja próbuję się wspomagać drobiazgami – mam nadzieję, że Ty również; od czegoś trzeba zacząć wiosny dostrzeganie Mary – dziękuję Ci za Twą czujność! Carmen, aleś mnie onieśmieliła, ale baaaardzo Ci za to dziękuję! I postaram się! Katarzeno, tak, ja odosobnienia zdecydowanie potrzebuję, tylko czasem pozostaję w nim za długo; zieleńmy i nadziejmy się Ulu, małe łapki wiele mogą, bo z dobrych serc biorą początek; dziękuję, że chcą! A tak w ogóle to jestem oszołomiona (pozytywnie!) Waszymi komentarzami – dziękuję za nie!! http://www.youtube.com/watch?v=EQfxiYr7M6o
Zdobyłaś się na tak szczere słowa… Aby je napisać musiałaś zrezygnować ze swych barykad. Potrafisz Pragnienie bycia z innymi jest wspólne nam wszystkim, i wszyscy tak samo boimy się zranienia. Buziaki Joa!